poniedziałek, 16 stycznia 2012

"Dziewczyna z tatuażem" - recenzja :)

Witajcie!
Jak pisałam w poprzednim poście, w ubiegły czwartek byłam na przedpremierze "Dziewczyny z tatuażem" (reż. David Fincher) w Multikinie Ursynów. Od razu uprzedzam, że nie czytałam książek Stiega Larssona. Szczerze mówiąc, nie słyszałam nawet wcześniej o serii, na podstawie której nakręcono film...

źródło: youtube.pl

Akcja toczy się we współczesnej Szwecji. Poznajemy Mikeala Blomkvista, dziennikarza dopiero co skazanego za zniesławienie. Ma on romans ze swoją redaktor naczelną... W międzyczasie poznajemy historię tytułowej dziewczyny - Lisbeth Salander - niezwykle inteligentej osoby, pozostającej pod opieką kuratora. Okazuje się, że wynajęto ją, aby prześledziła życiorys Blomkvista... Niedługo później dziennikarz dostaje propozycję rozwikłania zagadki sprzed 40 lat. Zagadki, która całkowicie zmieni jego życie.
Nie poczułam się rozczarowana obsadą. Właściwie wszyscy aktorzy wydają się być doskonale dobrani do swoich ról. Na gromkie brawa zasługuje Rooney Mara (Lisbeth Salander) - jej postać jest bardzo charakterystyczna, mocno zarysowana, nietuzinkowa. Z pewnością nie zapomnę jej przez długi czas! Jej gra aktorska była wspaniała - Rooney potrafiła oddać bardzo wiarygodnie każdą emocję tej dziewczyny, która boryka się z pewnymi problemami na tle psychicznym. Potrafi być zarówno zabawna, jak i wrażliwa. Agresywna i spokojna. Są to jakby dwie dusze w jednym ciele... Natomiast Daniel Craig, znany wszystkim odtwórca roli Jamesa Bonda, szczerze mówiąc nie podobał mi się do końca jako Blomkvist... Nie umiał oddać różnych emocji, właściwie przez cały czas miał podobny wyraz twarzy. W moim odczuciu, zbyt często dało się wyczuć sztuczność w jego grze. Nawet w jednej z ostatnich scen, w piwnicy... Role drugoplanowe były odegrane bardzo dobrze, z dużą dozą naturalności. Mnie przekonały. Świetny był, na przykład, Yorick van Wageningen (jako Nils Bjurman) - wiarygodnie odtworzył postać człowieka zdominowanego... nieczystymi myślami.
Ogólnie rzecz biorąc film nie był zły, mam jednak pewne zastrzeżenia.
Przede wszystkim rzeczą, która bardzo mi się nie podobała, były sceny erotyczne - jak dla mnie zdecydowanie za dużo ich w filmie, który z założenia ma być thrillerem/kryminałem. Niektóre z nich były wręcz ohydne i obrzydliwe, zahaczające nawet o porno. Może wrażenie nie byłoby takie silne, gdyby nie to, że oglądałam film na ekranie o szerokości i długości kilkunastu metrów. Nie żebym była jakoś nadzwyczajnie wrażliwa na te kwestie, niemniej jednak, np. obie sceny gwałtu były przerażające i wzbudzające wstręt - ale tym samym prawdziwe.
Dobrze przemyślana została jedna z ostatnich scen - w piwnicy. Widzimy Craiga uwieszonego na przedziwnym urządzeniu, widzimy Stellana Skarsgarda (Martin Vanger), przeprowadzającego z nim wywiad... I nagle wstaje on, zakłada torebkę na głowę Blomkvista, a następnie podchodzi do odtwarzacza i włącza muzykę. Piosenka tak bardzo kontrastuje z sytuacją widoczną na ekranie, że reakcje widzów są przeróżne. A przecież to tylko wszystkim doskonale znana "Orinoco Flow" Enyi.
Muzyka jest prawdziwym atutem "Dziewczyny z tatuażem". Usłyszymy m.in. "Immigrant Song", którą większość kojarzy przede wszystkim ze "Shrekiem Trzecim".
Chciałabym jeszcze napisać dwie rzeczy. Pierwsza - film czasami zaskakuje. Cały czas jestem pod wrażeniem sceny, w której wybucha samochód... Jednakże poza nielicznymi "wybrykami" jakoś nie czułam zaskoczenia... Hm.
Druga sprawa - o której być może powinnam napisać na początku... - film rozpoczyna się niezwykle przedziwnym intro (jak ktoś jeszcze nie był w kinie, niech nie ogląda na Youtubie, bo nie będzie już niespodzianki), które według mnie całkowicie nie pasuje do obrazu stworzonego przez Finchera, niemniej jednak jest na tyle inne i ciekawe, że właściwie nie ma do czego się przyczepić.
Podsumowując - "Dziewczyna z tatuażem" to nie jest film dla wszystkich. Napiszę od razu... jeżeli ktoś nie lubi ani trochę kryminałów, to nie powinien iść na to do kina. A czy to jest thriller? Z pewnością niektóre wydarzenia pokazywane na ekranie przyprawiają o dreszcze. "Dziewczyna" jest nawet miejscami zabawna. Warto podkreślić, że jak na film, który trwa ponad 2,5h wzbudził we mnie jakieś zainteresowanie, ale dopiero od momentu, kiedy Blomkvist i Salander zaczęli razem pracować. Według mnie dzieło Finchera zasługuje na uwagę, bo wad ma niewiele, a nawet ja - osoba raczej unikająca tego typu filmów - nie może powiedzieć, że czas w kinie był czasem straconym. Moja ocena to 7/10.

Pozdrawiam, Marta :)

2 komentarze:

  1. Sceny gwałtu analnego nie są scenami erotycznymi; to ukazanie świata pełnego przemocy, w którym 'mężczyźni nienawidzą kobiet' - tytuł oryginału, to właśnie 'Millennium; mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet'; a także pokazanie słabości ciała i hardości ducha Lisbeth. To nie tyle thriller, co thriller z przesłaniem społecznym (przemoc wobec kobiet).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, faktycznie źle to ujęłam. Dziękuję za skorygowanie ;) Niemniej jednak w filmie występują sceny erotyczne, np. seks Lisbeth z Blomkvistem, który wydawał mi się dosyć dziwny - nachalny (no bo prawie się nie znali), ale właściwie na różne zachowania Lisbeth, w tym takie, miała wpływ jej trudna przeszłość...

    OdpowiedzUsuń